Akcja „III Most” oczyma dowódcy
Na temat tej słynnej akcji z lipca 1944r. powiedziano już niemal wszystko, jednak warto sięgać do najczystszych źródeł, chcąc poznać tę lokalną historię. Dlatego polecamy Państwu prezentowaną poniżej na fotografii książkę ks. dr. n. hum. Edwarda Kabata – bliskiego krewnego Władysława Kabata – który w swej publikacji obszernie przytacza wspomnienia ”Brzechwy”. Po wojnie dowódca akcji przeszedł prawdziwą Golgotę zgotowaną mu przez komunistów. Zmarł w 1980 roku, nie doczekawszy się pełnej sprawiedliwości. Obecnie w rodzinnych stronach, na wietrzychowskim cmentarzu, znajduje się obelisk ku czci bohatera; most w Jadownikach Mokrych od 2016 roku nosi jego imię, podobnie jak ulica w Sobótce pod Wrocławiem, w której spędził resztę życia po wojnie.
Za wspomnianą wyżej publikacją, przytaczamy krótki fragment pięknych, pełnych smutku i rozczarowania, słów humanisty, patrioty i bohatera. Zachęcamy do lektury całości opracowania dostępnego w naszej książnicy i filiach.
„Żyłem tu w cieniu góry z dawnymi bogami Słowian, bardziej niż oni niepotrzebny nowym władzom. Skazali mnie na zapomnienie, lecz wpierw chcieli mnie okryć niesławą. Przez wiele lat jak na psa kija szukali. Mówili, że po niewłaściwej stronie z Niemcami walczyłem. A po której miałem walczyć w trzydziestym dziewiątym, i potem od czterdziestego w partyzantce w rejonie tarnowskim? Było tylko AK, potem przeszedłem do Batalionów Chłopskich. Nazywali mnie „Brzechwa”. Byłem jednym z tych, o których mówią, że „ocalili Londyn”. Dowodziłem operacją przerzutu części niemieckiej rakiety V-2, operacją pod kryptonimem „III Most”. Za taką przeszłość zostałem wydalony z ludowego wojska, do którego zgłosiłem się na ochotnika. Zamieszkałem tu, w Sobótce, lecz nie dane mi było żyć spokojnie. Najpierw porwali mnie z ulicy i zawieźli do Tarnowa na proces. Potem bez wyroku przez jedenaście miesięcy bili w areszcie wrocławskiego UB, niby za szpiegostwo na wielką skalę i przygotowywanie zamachu stanu. Kiedy wyszedłem, byłem już tylko cieniem człowieka, któremu trzeba było amputować obie nogi. To była zapłata za to, żem śmiał walczyć z okupantem w szeregach nieuprzywilejowanych. Długo dobijałem się o prawdę o moim życiu. Do dzisiaj nie wszystko jeszcze zostało odkłamane”.
Płk Władysław Kabat, „Wspomnienia”, Sobótka, maszynopis.