Józef Trytek
mgr Józef Trytek, podczas spotkania promującego swoją twórczość, 2016
Rycerz Radło
czyli historia herbu miasta Radłowa
Dawno temu, przed wiekami,
Były zamki z rycerzami;
Kto nie wiedział ten się dowie,
Że był też zamek w Radłowie.
Rycerz Radło go zbudował,
Gdy mu ziemie podarował
Mieszko Pierwszy albo Drugi
Za wielkie w bitwach zasługi.
Każdy rycerz ciężko zbrojny,
Gdy nie było żadnej wojny,
Lubił sobie dla zabawy
Albo żeby nie wyjść z wprawy,
Uciąć mieczem łeb smokowi
Lub innemu potworowi.
Radło był dzielnym rycerzem
I z niejednym walczył zwierzem.
Kopią, mieczem lub toporem
Zmagał się często z potworem.
Jak kraj długi i szeroki
Powybijał wszystkie smoki,
A nawet i dinozaury,
Które jeszcze nie wymarły.
W walce tak był zapalczywy,
Że nie został zwierzak żywy
W całym okolicznym borze,
Nie mówiąc już o potworze.
Bardzo się tym martwił Radło;
Mówił:, Czemu na mnie padło,
Żyć akurat w takich czasach
Gdy nie ma smoków po lasach!
Wróg na kraj nasz nie napada!
Z kimże walczyć mi wypada?
Muszę, póki jestem młody,
Szukać po świecie przygody.
Wybrał się, więc do Afryki,
Bo słyszał, że tam zwierz dziki
Sieje straszne spustoszenie;
Bardzo groźne ma spojrzenie,
Grube łapy pysk i grzywę.
Przednim wszystko to, co żywe
Zmyka ile w nogach sił.
Lew tym groźnym zwierzem był.
Lew to był, a może lwica;
W każdym razie okolica
Tak się bestii bardzo bała,
Ze strachu prawie mdlała.
Bo zwierz, gdy mu ciekła ślinka,
Na śniadanie jadł murzynka.
Na obiad dwie antylopy,
A gdy nie miał jeść ochoty
Dręczył ludzi, płoszył słonie
Grając na własnym ogonie
Bowiem ten potwór straszliwy
Miał swój ogon w kształcie liry,
Więc gdy był zadowolony
Wydobywał z liry tony.
Wszystkie te o lwie nowiny
Jak zastrzyk adrenaliny
Tak na Radłę zadziałały,
Który dla rycerskiej chwały
Ruszył śmiało w kraj daleki.
Przebył góry, morzę, rzeki;
Płynął z prądem i pod prąd,
Aż dotarł na Czarny Ląd.
W sercu gorącym Afryki
Mieszka zwierz i człowiek dziki.
W swoim żywiole był Radło,
Mieczem walił gdzie popadło.
Zatłukł węża, dwa skorpiony,
Tym wyczynem podniecony
Ruszył na grubego zwierza.
Mieczem tnie, kopią uderza.
W słońcu lśni w zbroi ze stali,
Kiedy plemię kanibali
Rozgniata na drobną papkę,
Co miało na niego chrapkę.
Gdy już w walce się zaprawił
Nagle straszny lew się zjawił.
Ryknął groźnie, kły wyszczerzył,
Radło kopią go uderzył.
Lwa to tylko rozjuszyło,
Z lwią do walki ruszył siłą,
Lecz kły i pazury zwierza
Niczym dla zbroi pancerza.
Radło miecz swój podniósł w górę
I lwu wygarbował skórę.
Lwa skórę zabiera z sobą
By była zamku ozdobą.
Od tej pory skóra zwierza
Była znakiem dla rycerza,
Którego mu nikt nie zerwie,
Bo go umieścił na herbie.
Po wiekach dziesięciu od nowa
Powrócił herb do Radłowa,
Teraz już wiesz pierwszaku
Co robi lew na tym znaku.