Wiersz na jubileusz miasta
Na Rynku w Radłowie
Razi słońce na Rynku w Radłowie
A ja siedzę w wątłym skrawku cienia
Barwny motyl przysiadł mi na głowie
Moje myśli na wiersze zamienia
Dzieci jeżdżą wkoło na rowerach
Tak zwyczajnie z wakacji się cieszą
Miasta pospiech tutaj nie dociera
Zgiełk ulicy spokoju nie miesza
Ktoś cicho frunie z książkami w dłoniach
Biblioteka przed nim się otwiera
Będzie czytał poezje Lechonia
Tak z Kalliope w podróż się wybiera
Dwóch wczorajszych skrycie piją piwo
Sensu życia szukają z mozołem
Pewnie anioł nad nimi się kiwa
Pewnie jeszcze zatańczą z aniołem
Ja dzisiejszy a patrzę za siebie
Widzę pałac Dolańskich w zieleniach
Z jego okien błękitnych jak w niebie
Płynie skoczny mazurek Chopina
Jadą wozy skrzypią jarzma wołów
Pachnie żniwnie powietrze w cekinach
Zszedł znużony Kościuszko z cokołu
Pod kasztanem poszukać wytchnienia
Wrzesień tutaj jest jak nieśmiertelnik
Pełen wspomnień i drapieżnych cieni
Idą bronić Ojczyznę jej wierni
By w Arkadii zaznać ukojenia
A gdy wieczór zapada w maciejkach
Czarny kot łazi po dachach cicho
Lew herbowy na miasteczko zerka
I przegania podchodzące licho
Jeszcze sączy się nokturn z oddali
Świerszcze grają na skrzypkach do wtóru
A Kościuszko troskliwie już tuli
Kosynierów do swego munduru
Jeszcze gesty i ostatnie słowa
Zanim sen się do nocy przytuli
A nad Rynkiem pod nieba połową
Srebrny księżyc jak żagiew się pali
Lubię usiąść w środku tego miasta
Tu oddycham swobodnie i lekko
Czuję wtedy jak w mą duszę wrasta
Jego dzisiaj i jutro i przeszłość.
Adam Tomczyk. Styczeń 2020